
Porównanie napędów centralnych CYC Motor X1 Stealth Gen.3 vs Photon
8 stycznia, 2024
POWERower na Bike Expo 2024 Warszawa, Stadion Narodowy
18 kwietnia, 2024Oto kilka porad jak się ubrać na rower elektryczny zimą, żeby czuć komfort nawet w bardziej ekstremalnych warunkach. Doświadczenie zdobyte podczas wielu lat zimowych przejażdżek górskich teraz trafia do ciebie. Skorzystaj!
Prostą, oczywistą i krótką odpowiedź na to pytanie można poznać w skeczu kabaretu Adi Władysława Sikory (dawniej kultowe Potem). Zaginęło dziecko i trwają poszukiwania, a dialog z policją toczy się tak:
– Panie komisarzu, dziecko zginęło
– Jak było ubrane?
– Na cebulkę
I na tym można by zakończyć poradnik, ale nie po to go piszę, żeby tak szybko kończyć. Bo diabeł tkwi zawsze w szczegółach. Niby to takie proste i oczywiste. Tylko dlaczego do tego, co osiągnąłem obecnie, dochodziłem tyle lat, skoro to takie proste? A doszedłem wreszcie do stanu dużego komfortu podczas zimowych wycieczek w góry. Ale podstawowa konkluzja, która przychodzi mi na myśl w tym sezonie 2023/24 jest taka, że komfort jest najważniejszy, bo dzięki niemu chce się wychodzić na rower, nawet jak pada śnieg. Serio.
Podzielę się więc spostrzeżeniami i doświadczeniem, jak się ubrać (a w zasadzie, jak ja się obecnie ubieram) na rower elektryczny zimą, żeby się chciało, żeby było sucho i ciepło. Pokażę też kilka konkretnych ciuchów wartych uwagi. No to zaczynamy.
Jak się ubrać na e-bike zimą? Po pierwsze, na cebulkę.
Tak, bo dzięki temu można dopasować się w trakcie jazdy do warunków otoczenia. Ja wypracowałem zasadę, że pewne warstwy po prostu mam i nie myślę ich ściągać w trakcie wycieczki. Przed wyjściem na rower sprawdzam pogodę, temperaturę i wiatr. Biorę poprawkę na to, że dzień jest krótki, słońce nisko (więc na trasie będzie więcej cienia niż zwykle) i w rezultacie jazda, zwłaszcza powrotna, która najczęściej w moim przypadku jest z góry w dół, będzie wymagała ciepłego ubrania. Reguluję temperaturę tylko wierzchnimi warstwami, a najczęściej jedną – szczelną kurtką przeciwdeszczową / przeciwwiatrową. I nie da się ukryć, że zwykle mam ze sobą więcej ciuchów niż potrzeba. Ale doświadczyłem kilku sytuacji, że się przydały, więc warto je mimo wszystko wozić przy sobie. Jazda zimą i tak się rządzi swoimi prawami, więc plecak jest koniecznością. A skoro już jest, to dodatkowy ciuch na pewno się zmieści.
Cechą jazdy na rowerze elektrycznym, którą w tym przypadku kwalifikuję, jako zaletę, jest w miarę równa temperatura ciała podczas całej wycieczki. Chodzi o to, że pod górę organizm nadmiernie się nie nagrzewa, bo pracuje lżej niż miałoby to miejsce na rowerze nieelektrycznym, a jadąc po płaskim czy w dół nie wychładza spoconego ciała. Zatem do zasad, jak się ubrać, można dorzucić jeszcze parę zasad, jak jeździć. Zimą używam mocniejszego wspomagania niż latem właśnie po to, żeby się nie spocić na podjazdach. Jeżdżę ze spokojną prędkością bez wprawiania płuc w nadmiernie przyspieszone oddychanie, aby chronić gardło.
Teraz już konkrety – jak się ubrać na e-bike od stóp do głów (ja mam jedną głowę, więc od stóp do głowy):
Stopy
Skarpety
W stopy marzłem zawsze. Zresztą podobnie jak w dłonie. Odkryłem wreszcie rzeczywiście ciepłe skarpety. Są to Deomed SilverWool (podobnych innych producentów jest wiele). Co ciekawe, zarejestrowane są jako wyrób medyczny. Wykonane w 40% z wełny merynosa (wełna merino). Oprócz tego, że są ciepłe, mają jeszcze następujące cechy:
- bezuciskowe
- bardzo elastyczne
- odprowadzające wilgoć
- antybakteryjne i antygrzybicze
Muszę powiedzieć, że coś w tym jest, bo jest ciepło, ale jednocześnie noga się nie poci, a skarpetki nie łapią nieprzyjemnych zapachów. Nie uciskają, fajnie leżą na nodze. Nie wiem czy robię dobrze, ale ubieram je, jako drugą warstwę na zwykłe cienkie skarpetki.
Buty
Zimą jeżdżę w butach po prostu górskich sięgających do kostki. Często zdarza się podchodzić z rowerem, zatrzymywać w śniegu, więc wysoki, typowo turystyczny but jest wskazany. Tu nie podpowiem nic konkretnego. Na pewno nada się każdy, który jest przewidziany na nieletnie wypady w teren. Osobiście używam marki Zamberlan z membraną Goretex.
Ochraniacze
Bez tego nie ma jazdy. W moim przypadku noga i tak by zmarzła. Ochraniacze traktuję, jako ocieplacze. Mają chronić przed pędem powietrza, bo przecież na rowerze, nawet w bezwietrzne dni, wieje. Ochraniacze trzeba dobrze dobrać do wielkości buta. Ja mam ciut za małe, mocno je naciągam i przez to dość szybko się niszczą. Używam ROCKBROS LF1081. Mają kewlarowe wzmocnienia na czubkach, zamek z boku i pasek na rzep od spodu. Są rozciągliwe, lekko ocieplone, nieprzemakalne. Widzę w nich jednak pewną wadę – mimo, że mam je ciasno dobrane do butów, to i tak czubek potrafi się podwijać na but (Jakby był za duży), ale to się dzieje tylko podczas chodzenia (podczas jazdy jest wszystko w porządku). Przydałby się może jakiś dodatkowy pasek trzymający nosek buta pod spodem. Tak czy inaczej, nie wyobrażam sobie jazdy zimą bez nich. Chronią przed błotem, wodą, wiatrem i dodatkowo ocieplają. Ponadto zapinam je na spodnie, więc śnieg nie dostaje się tam gdzie nie powinien.
Nogi i cztery litery
Spodnie
Dochodzimy do absolutnego hitu 2023/2024, przynajmniej z mojej perspektywy. Dotychczas robiłem z ubieraniem się prawie wszystko źle, bo wykorzystywałem to, co miałem na zwykłe wypady w góry. Wspomagałem się np. warstwą ortalionowych spodni ubieranych na wierzch na zwykłe turystyczne spodnie, pod którymi miałem getry. Myślenie było takie, że coś, co jest ciepłe, nieprzemakalne i oddychające nie istnieje. Więc wkładałem kolejne warstwy, a ta najbardziej wierzchnia miała chronić przed wiatrem i wodą warstwy pod nią. Tym bardziej, że na rower potrzeba spodni wąskich na dole nogawki. Okazało się jednak, że istnieją spodnie, które rozwiązują wszystkie problemy (prawie wszystkie) – Haven Trinity. Cechy tych spodni wg opisu w sklepach:
- regulowany pas, 2 boczne kieszenie plus jedna dodatkowa na zamek, spodnie bez wkładki, odblaskowe paski, rozpinany na zamek bok nogawki
- oddychające
- zacieplone
- hydrofobowe
- wiatroodporne
- pora roku: jesień, zima
Spodnie są w mojej opinii rewelacyjne. Wąskie u dołu ze ściągaczem, ciepłe, z możliwością wietrzenia nóg otwieranym bokiem. Fajnie elastyczne. Jeździ się w nich po prostu komfortowo. Małą wadą może są kieszenie. Niby jeszcze nic nie zgubiłem, ale nie wkładam do nich nic cennego. Mogłyby być lepiej wyprofilowane lub zamykane. Na cenniejsze rzeczy pozostaje trzecia kieszeń – zamykana, lecz jest ona nieduża. A dlaczego napisałem, że rozwiązują prawie wszystkie problemy? Bo jednak cztery litery potrafią przemoknąć, ale o tym poniżej. W nieco cieplejsze zimowe dni wkładam je bezpośrednio na gołe nogi i to wystarcza.
Getry
Jednak, gdy zima jest już konkretna, to zawsze wkładam pod nie getry (jak kto woli: legginsy) termoaktywne Brugi 4rbe i jeszcze nigdy nie zmarzłem, ani się nie przepociłem. W tym wszystkim najważniejsze są zawsze ciepłe kolana. Owszem, tyłek czasem czuje wilgoć, ale tu trzeba się wesprzeć innym sprzętem niż samym ubraniem – po prostu nie ma jazdy bez błotników. W przeciwnym razie „nawalający” z dość dużym ciśnieniem mokry strumień wydostający się spod kół przemoczy wszystko.
Błotniki
W swoim fatbajku Felt używam błotników marki Simpla IQ FAT (a do gravela wybrałem IQ RACE). Są to tzw. dyskretne błotniki, w zasadzie jedyne, jakie toleruję w rowerze. Zrobione są z elastycznych płyt polipropylenowych o grubości 0,8 mm – z tyłu dwa, z przodu jeden. Zdają egzamin, są lekkie i nawet jak się gdzieś w transporcie w samochodzie o coś zahaczą i zdeformują, to szybko można je przywrócić do stanu wyjściowego.
- Prześwit do podłoża w CYC Motor Photon w rowerze typu hardtail (fatbike)
Jest jeszcze jeden sposób zabezpieczenia pleców i tyłka – przedłużana kurtka, ale póki co nie natrafiłem na taką, która byłaby strzałem w dziesiątkę. Mam co prawda coś z Decathlonu, ale w warunkach zimowych sprawdza się średnio. Przechodzimy więc do ochrony korpusu.
Korpus
Wypracowałem dla siebie następujących schemat: najpierw cieniutka podkoszulka termoaktywna, następnie dobrze dopasowany t-shirt z wełny merino, na to jakaś bluza i niezbyt gruby softshell. Ostatnim elementem jest kurteczka przeciwdeszczowa / przeciwwiatrowa. Biorę ze sobą zwykle dwie – jedną bardziej przeciwdeszczową, której założenie jest konieczne w mocno zimne dni lub pod koniec wycieczki (o czym pisałem wcześniej – zjazd w dół, cień, koniec dnia, niska temperatura). Ona służy mi do zrobienia mocnej warstwy zabezpieczającej przed wiatrem, ale też czasem przed śniegiem, czy nawet deszczem. Używam Evadict. Opis kurteczki: Wodoodporna kurtka do biegania w deszczowe, wietrzne i zimne dni na dowolnym dystansie. Na treningi i na zawody. Spełnia normy największych biegów trailowych. Lekka i wodoodporna (10.000 mm) dzięki materiałowi i w pełni uszczelnionym szwom. Z łatwością mieści się na dnie plecaka. I faktycznie zajmuje mało miejsca, a jest bardzo przydatna. W razie potrzeby tworzy się za jej pomocą coś w rodzaju termosu, czyli izolacji, pod którą nie dochodzi wiatr oraz wilgoć i odczuwalne z nimi zimno. Natomiast można się w niej spocić podczas podjazdów. Dlatego z domu zwykle wychodzę w lżejszej kurteczce przeciwwiatrowej. No i zawsze biorę ze sobą na czarną godzinę polar. Jego wkładam wraz ze wszystkimi innymi warstwami tylko wtedy, gdy robi się ekstremalnie.
Przy okazji, plecak jest tym, co chroni moje plecy przed przemoczeniem. Zwykle nakładam na niego ortalionowy pokrowiec i mam to z głowy.
Szyja i głowa
Buff, maska, garda
Tu wielkich cudów nie ma. Używam buffa, ale nigdy nie jestem specjalnie zadowolony. Próbowałem różnych masek, ale te z kolei nie są zbyt wygodne. A wszystko sprowadza się do tego, że z racji noszenia okularów, gdy bardzo zabezpieczę szyję, usta, a nawet nos, to przestaję cokolwiek widzieć z powodu parowania okularów. Ponadto oddychanie powoduje, że buff łapie wilgoć i w rezultacie zamarza i robi się sztywny – zupełnie bezużyteczny. Unikać trzeba w szczególności bawełny. Najlepiej sprawdza się w moim przypadku wysoka garda bluzy i softshella, którą dopinam do końca w razie potrzeby.
Czapka, kask
Po prostu czapka i kask. W ekstremalnych przypadkach na czapkę zakładam kaptur z kurtki nieprzemakalnej i na to kask.
Ręce
Pozostała nam ochrona rąk. Zawsze w ręce marzłem i marznę do dziś, ale obecnie rzadziej i mniej, albo później, czyli już na sam koniec wycieczki. Nie chcę póki co używać żadnych łapawic na kierownicy, ale w tym sezonie znalazłem ciekawe rękawiczki i zdecydowanie poprawiły one komfort jazdy, choć dotychczas stosowałem nawet grubaśne rękawice snowboardowe. Ten prawie cud, to rękawiczki z mniejszą ilością palców niż posiada homo sapiens. Używam obecnie trójpalczaste Shimano Infinium Primaloft 2×2. Od wewnątrz są przyjemnie wyścielone ociepleniem, a z zewnątrz mają Goretex. Wybrałem je z dwóch powodów, dla których komuś innemu mogą nie pasować: po pierwsze mam klamki hamulcowe na dwa palce, a po drugie nie chciałem pozostawiać jednego palucha samego 🙂 Alternatywnie można kupić rękawice z palcem wskazującym i pozostałymi trzema razem. W chłodne dni wkładam pod spód drugą warstwę cieńszych rękawiczek „szmacianych”. Wadą tych Shimano jest jednak słaba jakość wykonania. Strzępią się odblaskowe naszywki i już po niecałym jednym sezonie zimowym pojawiają się uszkodzenia na materiale.
Co oprócz ubrania?
Zawsze mam ze sobą termos z ciepłą herbatą i przynajmniej batona. Z czystym sumieniem mogę polecić stalowy termos-bidon Elite DeBoyo Race. Bardzo dobrze trzyma ciepło, a jeśli trzeba, może robić za bidon, bo ma w zestawie pełną zakrętkę oraz zatyczkę typową dla bidonów – z dzióbkiem i oczywiście wymiar pasujący do koszyka. Latem więc zimny napój będzie cały czas zimny. Wożę również folię NRC na wszelki wypadek.
Jak się ubrać zimą na e-bike – podsumowanie
Niestety dobre ubranie nie kosztuje mało. Ale pocieszeniem jest to, że w ogóle istnieje takie, które jest ciepłe, nieprzemakalne i oddychające. Przekonałem się choćby na przykładzie spodni. Nie warto oszczędzać. Trzeba ubierać się ciepło, a więc kupić dedykowane ciuchy. Wszystko po to, żeby poczuć komfort, który sprawi, że będzie się chciało wyjść zimą na rower, bo zima jest piękna!